Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi damzac z miasteczka Myszków. Mam przejechane 14413.44 kilometrów w tym 3300.38 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.81 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl

Statystyka: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy damzac.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

ze zdjęciami

Dystans całkowity:3506.01 km (w terenie 1448.50 km; 41.31%)
Czas w ruchu:180:48
Średnia prędkość:17.59 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma kalorii:658 kcal
Liczba aktywności:57
Średnio na aktywność:61.51 km i 3h 41m
Więcej statystyk
  • DST 21.55km
  • Czas 01:17
  • VAVG 16.79km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

pojeździłem sobie wieczorem po mieście

Sobota, 4 października 2008 · dodano: 05.10.2008 | Komentarze 0

pojeździłem sobie wieczorem po mieście by rozruszać zmęczone mięśnie...
dziś o godz. 12 pobiegłem w 13 km Bieg-u o Nóż Komandosa w Lublincu - Kokotek, padająca mżawka sprawiła że przełajowa trasa była śliska a duża liczba uczestników 380 biegaczy zmusiła mnie do przebijania się na pierwszym kilometrze, straty jakie poniosłem z pierwszego km (5.13 pierwszy km!;/) zmusiły mnie do większej mobilizacji i gonienia reszty, ostatnie 3 km kończyły się sporymi podbiegami, a ponieważ lepiej biegam jak teren jest bardziej zróżnicowany (wzniesienia terenu, strome górki) niż na płaskim udało mi się powyprzedzać kilkunastu rywali i na metę wpadłem jako 97 w generalce na ponad 380 rywali i 29 (na 77 w M-20) z czasem 00:58:40, z wyniku jestem średnio zadowolony bo zakładałem czas co najmniej o 3 min lepszy, ale biorąć pod uwagę, że dzień wcześniej byłem na firmowej imprezie, i do rana grałem w kręgle:) to czas poniżej godziny jest czasem dość dobrym... i będzie co poprawić w przyszłym roku, bo bieg pod każdym względem fajny i dobrze zorganizowany, na tyle, że chce się wracać...!

ostatni podbieg... a i tak będę lepszy od kolegi z przodu zdjęcia:)

medal i odjazdowa "krówka"




  • DST 47.79km
  • Teren 44.00km
  • Czas 04:03
  • VAVG 11.80km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB Powerade Marathon

Sobota, 13 września 2008 · dodano: 14.09.2008 | Komentarze 0

MTB Powerade Marathon Krynica 2008 - Finał!... trochę parafrazując słowa św. Pawła napiszę - w dobrych zawodach pojechałem, wyścig ukończyłem... bo było strasznie zimno... tak przeraźliwie zimno, że prawie "zamarzłem"... Krynica dała mi popalić - w dzień po stan "przed gorączkowy, ból głowy i czuje, że coś mnie rozbiera" ale co tam polipyryna i myk pod kordełke... nie poddam się chorobie- bo wczoraj wygrałem ze samym sobą, ze swoją słabością jaką była walka z zimnem która okazała się dla mnie trudniejsza niż pokonywanie kolejnych wzniesień i zjazdów, "Zimno" z którym nie mogłem sobie dać rady... mówią, że "nie ma złej pogody jest tylko źle przygotowany człowiek" ale miałem założone najcieplejsze ciuszki (kurtka zimowa, ocieplana podkoszulka) a i tak nie dało rady, po prostu mój organizm zareagował obronnie na tak niska temperaturę i nie sposób było próbować przyspieszać, zwalniać i tak było mi zimno... niemal, że zerowa tkanka tłuszczowa to i czemu się dziwić przy prawie zerowej temperaturze...?:) - jadąc słyszałem swój i Współmaratończyków oddech i myślałem o przeszywającym mnie zimnie z którym nie mogłem sobie poradzić i zresztą nie poradziłem od 20km była walka o dojechanie, opuściły mnie siły...totalnie... z dwojga złego to wolę ulewę w Istebnej bo przynajmniej było ciepło!... nienawidzę zimna na rowerze! na szczęście udało się dojechać na metę, gdzie spotykam innych "zamarzniętych na kość maratończyków" po imprezie powrót do domu... półgodzinnych prysznic we wrzątku choć i tak go nie czułem...:) i jak odtajały mi palce ruszyliśmy na wręczenie nagród a po nagrodach w której jeden z częstochowskich bikerzystów zajął 10 miejsce w generalce... Gratuluje Daniel!... "after party"... trzebało się w końcu rozgrzać w tej Krynicy... oj a działo się... Kaiser, Grzegorz Golonko, Joanna Jabłczyńska i inni znani w Polsce "fanatycy rowerów" kilkaset osób w Węgierskiej Górce i przy trunku jeden temat... zgadnijcie jaki?... niestety ja jak zwykle najwczesniej zakończyłem imprezkę - jedno piwko mi wystarczyło i poszedłem spać...ale i tak słyszałem nie którzy się pobawili się ostrzej... po oficjalnym Finale w Krynicy to już koniec sezonu maratonowego w Powerade Mtb Matarhon 2008... startowałem w Głuszycy - defekt i płacz przed Wielką Sową, ulewna Istebna będąc w pełni sił zabrakło klocków i nie pojechałem tak jakbym chciał, no i na koniec Krynica - uraczyła mnie swym zimnem, okropnym zimnem! które.... oj... sobie na długo zapamiętam... wiele przygód i na długo jest co wspominać maratony Grześka są wyjątkowe bo nie należą do łatwych, każdy zapamiętasz, każdy jest walką z Czymś Innym z Czymś Nowym, dzięki temu poznajesz siebie... sezon uważam za Udany bo udało się wystartować i zebrać doświadczenie, w tych maratonach których chciałem, zdobyte doświadczenie w bólach mam nadzieję zaprocentuje w kolejnym sezonie startów, do startów do których ciężko będzie się przygotować ze względu na charakter pracy, ale czy radząc sobie tyle razy nie poradzę sobie i z tym?:)... a Góry? przed Górami chylę czoła swą potęgą uszczęśliwiają człowieka gdyż uczą go Pokory i pozwalają mu znaleźć dystans do samego siebie...
a czytając to zastanawialiście się po co To robić? spróbujcie sami... bo kolarstwo górskie jest czymś fantastycznym, czymś co poczujesz Tylko wjeżdżając rowerem w Góry - Takie Prawdziwe Góry, które zaczynają się na południu Polski a Wyżyna Krakowsko-Częstochowska jest jedynie wstępem do Nich...
Oficjalny czas: 4:05:15.372 160/258 w open, 72/90 M2 - słabo no ale cóż, przynajmniej jest co poprawić;)
ps. mój rowerek ma już przeszło 10000km, którą przebiłem na Jaworzynie 1114 m.n.p.m. podczas maratonu w Krynicy - fajnie co nie?:)

Beskid Sądecki - to w tych Górach rozegra się ostatni z serii Powerade Marathon w tym roku

...no to Finał tego sezonu!

w tle widać miasteczko, i zrazem miejsce startu na rynku w Krynicy Zdrój

...3...2...1...START

z trasy wyścigu... nie znany mi Kolega Maratończyk za mną - pełen luz:D


jakiś 'poisonek' przede mną?



ku słońcu...


nie dogonią mnie...

podjazdy...



a jak podjazd to i zjazdy...

niecałe 5km do mety... przy zjeździe do miasta...

META...!


a po zawodach...kilka zdjęć z Krynicy... - podium


dzień wcześniej podjeżdżaliśmy pod tą małą górkę... jaką jest Parkowa Góra... tym razem podejście... a i przyznaje górka w granichach 900m to mała górka...

nocleg...:) zaznaczam Tani nocleg...

w domu zdrojowym z Pawłem uzupełnianie płynów... tak na marginesie ohydna ta woda;/


krynickie zabytki

rower w lepszym stanie niż po Istebnej...

mapa - przebieg trasy

profil wysokościowy





  • DST 55.86km
  • Teren 52.00km
  • Czas 04:54
  • VAVG 11.40km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB Powerade Marathon

Niedziela, 10 sierpnia 2008 · dodano: 10.08.2008 | Komentarze 3

MTB Powerade Marathon - Istebna 2008 dystans Mega 60km. Beskid Śląski. Zaczeło się w piątek po godz. 18, Krzysiek, Paweł i Ja, pakujemy nasze rumaki do zielonej nubiry, zapowaidane są deszcze lecz Nas to nie przeraża i ruszamy w kierunku Wisły... ok 21 z minutami jesteśmy na miejscu - Moje Góry. Rejestracja... widząc że w górach padało zmieniam dystans z giga na mega... jak sie później okaże to była bardzo dobra decyzja... sobotni poranek poczatkowo budzi Nas więcej niż dobrą mżawką... zostawiam chłopaków i o 7 śmigam rozejrzeć się po Koniakowie tamże mieliśmy nocleg, robię drobne zakupy na śniadanie i po lekkim posiłku ruszamy z chłopakami na miejsce startu przy amfiteatrze... zaczyna padać coraz bardziej... pierwsi o 10 ruszaja gigowcy my wystartujemy w godzine później... pada coraz mocniej... to już nie jest deszcz to już momentami jest ulewa! mimo to kilkuset śmiałków staje na lini startu i punktualnie o 11 ruszamy! 3...2...1... start! pierwsze 2 km są takie same jak w zeszłym roku lecz później trasa odbija... pada już na całego... uliczkami, szlakiem leją się strumienie wody... niektórzy zawodnicy zaczynają wycofywać się z maratonu a to dopiero 30min jazdy... Góry w takich warunkach okażą się bardzo groźne... początek jade z Pawłem po czym na 5 km musze zdjąć okulary probuje je wycierać ale będąc cały mokry nic to nie pomaga gdyż parują jeszcze bardziej... Paweł trochę mi odjechał i ruszam w pościg za Nim... w międzyczasie ostatni raz na trasie spotkam się z Krzyśkiem... niesamowicie leje... półmetrowe kałuże! trasa staje się niesamowicie niebezpieczna a wyścig bardziej przypomina walkę z samym sobą i siłami natury... jak to mówią "nie ma złej pogody jest tylko żle przygotowany człowiek"... sprzęt na 20km zaczyna szwankować a do mety jeszcze 40km! Pierwsza większa górka zaliczona (Wielki Stożek 978m.n.p.m.) i zaczyna się masakra! zjazdy... ipierwsze ofiary wyścigu ratują GOPR-owcy i Strażacy... dosłownie minutę przede mną chłopak łamię rękę... Istebna jest trasą techniczną a przy takiej ulewie wymaga maksymalnego skupienia... jest ślisko, szybko i niebezpiecznie na zjazdach... zbliżam się do pierwszego bufetu... wjeżdżając na asfaltowo szutrowy zjazd jest zakręt o 90 stopni... rozpędzony do ponad 30km/h próbuje hamować, tylko , że nie mam czym.... brak hamulców! przed sobą mam kilka wystających półmetrowych słupków na milimetry je mijam wpadam na jakiś nasyp lot przez kierownice i miękkie lądowanie u górala pod płotem zbieram sie szybko i dojeżdżam do bufetu... tam przekonuję się jak wielkie miałem szczęście... chłopaka z rozwaloną nogą zabiera karetka! ciśnienie i adrenalina zaczyna być coraz większa... Istebna zbiera żniwo! na bufecie korzystając z pomocy czechów jak i innych osób probuje podciągnąc vbrake-i ... niestety nie mam ze sobą zapasowych... dojeżdża Paweł i razem ruszamy dalej... na początkowym podjeżdzie na Wielką Czantorie(995m.n.p.m.) do końca już się nie spotkamy... deszcz nie daje za wygraną błoto po ośki... scieżki wypłukane... no i zaliczam kolejną glebę... na szybkim singletracku nie opanowuje roweru i kładę się na prawą stronę sunąc 4 metry rower przedemną a ja za nim.... niektóre zjazdy w tych wraunkach są tak niebezpieczne ze musze schodzić z rowerem nie ja jedyny jestem któremu się skończyły hamulce... ludzie tracili nawet tarczówki! znosząc rower z górki znów się poślizgnołem tym razem ja lece pierwszy w dół a rower za mną jak dostałem w korzonki i po głowie to aż k... podskoczyłem...:) mimo wszystko zbieram się i napieram dalej... trasa zaczyna być coraz "przyjemniejsza" jeżeli można to tak nazwać... przy drugim bufecie ustaje padać... czując że jade w środku stawki szybkie opłukanie przerzutek Kroplą Beskidu i co sił w nogach ostatnie 10km do mety... mijam jeszcze kilku zawodników, jednego "biedaka" ratuję batonkiem... najpierw mnie wyprzedza ale później puchnie... do mety coraz bliżej ostatnie 400m przejazd przez rwący strumyk (strumyk to może był przed tymi deszczami, bardziej to przypominało rwącą rzekę) oczywiście chcąc dogonić jeszcze jednego klienta kończę w rzece cały do niej wpadając... dojeżdżam na metę - JESTEM SZCZĘŚLIWY bo jadąc przeszło 40km bez hamulców i na 1 i 3 blacie bo drugi cały starciłem UKOŃCZYŁEM! miejsce 105 na 202 którzy ukończyli MEGA... łącznie wystarowało 450 osób ukończyło 360! w kilkanaście minut po mnie dojeżdźa Paweł cieszymy się jak dzieci... i z niecierpliwością wygłądamy Krzyśka...? Niestety w pół godziny później dociera do Nas smutna informacja, że Krzysiek miał wypadek na trasie maratonu i został przetransportowany do szpitala w Cieszynie... jak się później okazuje pęknięcie miednicy i uszkodzenie panewki... jest nie dobrze... oprócz niego kilkanaście osób na ortopedii z różnymi połamaniami... MASAKRA... to że rowery zniszczone szybko się zrobi i smutku nie przysparza ale niestety kumpel na kilka tygodni w szpitalu:(.... podsumowując startując w Istebnej to trzeba mieć zdrowo na... pod kaskiem decydując się na start na jedenej z najtrudniejszych technicznie tras maratonowych w Polsce przy kilkugodzinnym oberwaniu chmury...:) no ale taki już jestem, że szukam hardcorowych wyzwań... adrenalina uniezaleźnia:D

wskazania licznika: Trip=55.86 (reszta do 60km na nóźkach:)) Time=4:54min Vmax=50km/h Vśr=11.39km/h Oficjalny czas na mecie 05:12:27.871

Poniżej kilka zdjęc przedstawiających trase i zdjęcia uczestników w tym moje z trasy maratonu...

Nasza Ekipa - Wyjazd


przebieg trasy


profil wysokościowy trasy


tuż po starcie


a tak to wyglądało


na takim czymś radziły sobie tylko nobby nici - o jak dobrze że je kupiłem!






nawet zawodowcy mieli problemy...






to nie żart, tak wyglądała połowa trasy!












na takim czymś radziły sobie tylko nobby nic - o jak dobrze że je kupiłem!




Istebna zdobyta po raz drugi!




błotna maseczka...:)


rower nadaje się tylko do serwisu...:(


prawie czyste niebo w Niedziele - domek w którym nocowaliśmy, tanio i bardzo fajni Gospodarze - Koniaków





  • DST 73.02km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 22.24km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

co można robić w piątkowy

Piątek, 1 sierpnia 2008 · dodano: 02.08.2008 | Komentarze 0

co można robić w piątkowy wieczór w Cz-wie? tylko z niej wyjechać... nie to, żebym nie lubił Swojego miasta, ale zebrała się nas grupa liczniejsza niż w którykolwiek dzień o "normalnej" porze, więc skoro tak, to w składzie 7 osobowym: poisonek, outsider, sforza, sti, lukas, damian i ja o godz. 21.01 wyruszyliśmy w kierunku na Złoty Potok, normalnie do Olsztyna i dalej jadąc w większości terenem przez Sokole Góry a później od Zrębic na czerwony i Aleją Klonową dojeżdżając nad Staw Amerykan w Złotym Potoku, tam chwila integracji...:) i przed północą myk przez Siedlce, Zrębice, Biskupice, Olsztyn do Czewki... chwile po godz. 1 w domku kładę się spać, zadając sobie pytanie "Czy ja przypadkiem na jawie nie jechałem?" - fajny wyjazd... światełko bardzo za słabe...cóż trza będzie przed następnym "najt rajdingiem" w nowy "lajt" zapotarzyć się:D... mam nadzieje, że tym co zaliczyli "klasyczne otb" nic się nie stało i za jakiś czas razem a może w większym gronie ruszymy "lasem ciemną nocą" - przed siebie.... DZIĘKI też wszystkim za oświetlanie drogi, bo bym jechał jeszcze wolniej...
ps. zdjęcia zamieszczam dzięki uprzejmości lukas-a








  • DST 42.47km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 20.22km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

póżnym popołudniem gdy dostałem

Wtorek, 22 lipca 2008 · dodano: 22.07.2008 | Komentarze 0

póżnym popołudniem gdy dostałem paczkę z nowiutkimi pierwszymi w mojej karierze zwijanymi oponami szybko starym Ritchey Z-Max-om podziękowałem, i od dziś śmigam na nowiutkich Schwalbe Nobby Nic-ach, rozmiar ten sam 2.1, z racji późnej pory po 20:30 myk na Olsztyn przez Skrajnicę i z powrotem tak samo...

Schwalbe Nobby Nic 2.1 (zwijane)




  • DST 8.89km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:29
  • VAVG 18.39km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

w sobotę nie "porowerowałem

Niedziela, 20 lipca 2008 · dodano: 20.07.2008 | Komentarze 0

w sobotę nie "porowerowałem " bo biegałem w Dobrodzieniu, jechałem tam z zamiarem poprawienia życiówki i udało się! w biegu na 10km osiągnąłem czas 42min15sek co jak na półtoraroczny staż z bieganiem "trochę częściej" niż jak do tej pory za dziewczynami uważam za wynik przyszłościowy, czas poprawiłem o sekundę ale za to mam pewność ze trasa miała atest!... trasa szybka, 3 bufety + gąbki, kilkaset uczestników, piękny medal, bardzo dobra organizacja no i najważniejsze fajna atmosfera...
...a dziś rowerkiem tylko na rosołek, trzeba troche "podjeść" bo zaczyna się zakręcony czas na dwóch kółkach w planach przecież Istebna a wcześniej... przeczytacie już niebawem...

i pobiegało się z Jackiem Fedrowiczem







  • DST 23.91km
  • Teren 1.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

weekend zaczynam wystrzałowo...

Piątek, 18 lipca 2008 · dodano: 19.07.2008 | Komentarze 1

weekend zaczynam wystrzałowo... popołudniem w piątek Częstochowę opanowały wojska napoleońskie... wieczorem narobiły takiego "hałasu" na promenadzie, że chyba do każdego dotarło że coś się dzieje... a w sobotę opanują centrum miasta, zapuszczając się popołudniem na błonia jasnogórskie gdzie będzie inscenizacja bitwy... ciekawa imprezka, będzie można zobaczyć pokazy życia obozowego, musztry i inscenizacje bitw... więcej na: http://www.czestochowa.pl/samorzad/wydarzenia_samorzad/biwak-wojsk-napoleonskich-w-czestochowie

tutaj będą sobie spali...


dudziarze


były wystrzały z armat...


a towarzyszyły im fajerwerki...


było głośno i...


...kolorowo




  • DST 101.63km
  • Teren 65.00km
  • Czas 04:57
  • VAVG 20.53km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

po co się bierze "dzień wolny"

Środa, 16 lipca 2008 · dodano: 16.07.2008 | Komentarze 0

po co się bierze "dzień wolny" z pracy?... odpowiedź nasuwa się jedna - po to by jeździć na rowerze!:D ponieważ ostatnio mój rowerek nie był "pieszczony" "za kare gdyż nie spsiał się w Głuszycy" postanowiłem mu wybaczyć i z rana trochę go "odkurzyłem" a już popołudniem pojechałem podpompować amorek po drodze spotykając poisonka, pitera, a nawet w cywilu michaila... zamieniliśmy parę słów i dowiedziałem się że niektórzy mają w planach piękne eskapady po Polsce w najbliższym czasie...ehhh zostało mi tylko pomarzyć... moje wyjazdy na ich tle to tylko przejażdżki i takowa to dziś była: o 16.30 (znów się spóźniłem 16.40 - pardom) spotkanie z sforzą i obieramy kierunek Złoty Potok ale ustalamy że dziś w przeważającej części będzie obijanie "tyłka" w terenie, tak więc myk na Kręciwilk koło stacji rozrządowej na czarny pieszy do spotkania z zielonym przez Dolne Lipówki, u podnóża Sokolich koło stajni Biały Borek i dalej juz nie szlakem myk w las na Polusową Górę do Krasawy II tam na czerwony rowerowy i odbijamy na żółty pieszy (fantastyczny odcinek tego żółtego z Suleszowic do spotkania znów z czewronym rowerowym w kierunku Ostrężnika) i od Ostrężnika przejazd szlakiem "Ku źródłom" i powrót Aleją Klonową przez Siedlec niebieskim rowerowym kierujemy się na Zaborze stamtąd jakimiś ścieżkami w lesie na Poraj a dalej standardowo przez Dębowiec szlakiem dębowcówka kierunek na hutę i do domku...

aha zapomniałbym bo będąc w Zlotym Potoku... obserwujemy przygotowania do zaczynającego się już jutro Jurajskiego Lata Filmowego, ale najciekawsze zobaczyliśmy tuż za Stawem Amerykan, podobnie jak przy ogrodzienieckim zamku (Podzamcze) powstaje Jurajski Park Linowy gdy wkrótce go otworzą kolejna komercyjna atrakcja w Złotym Potoku - nawet fajna, to też przyciagać będzie turystów których więcej i więcej... Vmax=52km/h



przygotowania do Festiwalu Filmowego










uruchomili "sikawkę" przy dworze krasińskich




wśród polskich pól i szumu świerszczy o zachodzie słońca...




  • DST 122.12km
  • Teren 37.00km
  • Czas 05:57
  • VAVG 20.52km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

wieś sobie gra i wiaterek

Niedziela, 6 lipca 2008 · dodano: 06.07.2008 | Komentarze 2

wieś sobie gra i wiaterek wieje no i jest coś więcej...początek nietypowy ale mogę zrozumieć i przy Diabelskich Mostach w Złotym Potoku razem ze Sforzą zaczynamy kilkugodzinne wspólne kręcenie. Wpierw udajemy się na czarny rowerowy i przez Ludwinów na Bystrzanowice Dwór, dalej kierujemy się na Lelów a z niego przez Białą Wielką, Gródek do Nakła, stamtąd śmigamy na Szczekociny dłuższy pobyt na uzupełnienie płynów, temperatura sięga 28 stopni, papusianko i przez Rokitno, Solce, Siadczą nad bardzo fajne jezioro w Przyłubsku, po chwilowym zamysleniu wchdozic do wody czy nie kręcimy na Kroczyce, Kostkowice (tylko dzięki zachowaniu przytomności unikamy potrącenia przez kobietę która próbowała Nas omijać-wyprzedzać na skrzyżowaniu z lewej strony skręcając w prawo! powstrzymałem się przed paroma zniewagami... tylko dlatego, że była piękną kobietą <niestety pustą> i nie chciałem sobie psuć pięknego dnia... ale ciśnienie podniosła mi lepiej niż w innej możliwej sytuacji z nią sam na sam :D) za Młynami wjeżdżamy na niebieski pieszy, nim też że wijemy się przez Ogorzelnik aż do spotkania z czerwonym pieszym (fantastyczne na tym odcinku singletarcki) i docieramy do Niegowej, będąc już u celu wycieczki w Trzebiniowie wjeżdżamy na czerwony pieszy do Zamku w Ostrężniku, a kończąc ostatnie metry złotopotockim Szlakiem Ku Źródłom docieramy do miejsca z którego zaczęliśmy. Vmax=62km/h. Dzieki zegarkowi Sforzy podaje sume przewyższeń: 925m - fajowy bajer. A wieczorem jeszcze myk na obiad...






Lelów


przysmaki lelowskie - najfajniej brzmią te gęsie pipki - próbowaliście?


wkrótce święto ciulima - trzeba będzie się znów wybrać


rzeka Biała w Białej Wielkiej


tak nie znoszę tego tvp-owskiego serialiku i jeszcze mnie takie coś! zastaje na drodze - wieś ominięta


tak było gorąco, że zawodnik padł - my spalając litr co 25km zapodajemy dalej


barokowo-klasycystyczny pałac z 1770r w Szczekocinach - a gościł w nim m.in. Król A. Poniatowski


bardzo fajne jeziorko w Przyłubsku lub jak kto woli w Siamoszycach - rewelka


na niebieskim pieszym, widok na dwa jurajskie zamki z lewej Bobolice z prawej Mirów, zdjęcie zrobione w okolicach Ogorzelnika




  • DST 112.04km
  • Teren 30.00km
  • Czas 07:00
  • VAVG 16.01km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

.:o?o:..:o?o:. popołudniowy wypad z

Niedziela, 22 czerwca 2008 · dodano: 22.06.2008 | Komentarze 0

.:o?o:..:o?o:. popołudniowy wypad z Kasią do - Złoty Potok, trasa następująca: Cz-wa - przez Słowik na Kamienice Polską i stamtąd na Skrajnice do Olsztyna, przez Sokole Góry do Zrębic i Aleją Klonową na Złoty Potok (objazd ścieżką rowerową Ku Źródłom) i myk na Ponik, powrót Aleją Klonową przez Zrębice, Biskupice, i odbicie na Choroń, przez Poraj do Cz-wy. Dzień bardzo udany!

widok na Sokole Góry

nowe kapliczki w Pabianicach

już poziomki...