Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi damzac z miasteczka Myszków. Mam przejechane 13646.36 kilometrów w tym 3224.83 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.80 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl

Statystyka: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy damzac.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

sportowe

Dystans całkowity:614.01 km (w terenie 440.00 km; 71.66%)
Czas w ruchu:30:22
Średnia prędkość:16.58 km/h
Maksymalna prędkość:39.00 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:76.75 km i 5h 03m
Więcej statystyk
  • DST 24.81km
  • Teren 24.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 19.08km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt KTM Ultra Ride
  • Aktywność Jazda na rowerze

CrossDuathlon Żyrowik 2011

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 3

CrossDuathlon o Puchar Marszałka Województwa Opolskiego Mistrzostwa Zdzieszowic w CrossDuathlonie Żyrowik 2011
...a zaczeło się tak. Dwa tygodnie temu podczas Maratonu Karkonoskiego (zająłem 39mce/318 w open) Włodec wspomina mi o duathlonie niedaleko Cz-wy (w koncu to opolskie). Kiedys myslalem o tego typu zawodach ktore bardzo mi sie podobaja wiec nie musial mnie namawiac - mówie jedziemy! Włodec wrobił mnie ja Krzare i tym sposobem w trójeczke wybraliśmy sie na Góre Św Anny. Lokujemy sie dzień wczesniej skuszeni mozliwoscia bardzo taniego noclegu w domu pielgrzyma na Gorze Św Anny u Franciszkanów. Nocleg miał być bardzo tani bo tydzien wczesniej rekonans tej trasy wykonał Krzara. Na miejscu okazało sie że niestety nie ma odpustu i nici z nocowania w komfortowych warunkach na sali 20 osobowej na materacu, dali nam obrzydliwie wygodne pokoje i łózka w cenie... mocno poodpustowej:) Wyśniły nam sie niesamowite rzeczy to i na drugi dzień porankiem zwiedzilismy okolice klasztoru po czym udalismy sie na start zawodów. Kameralna imprezka rozgrywana w Żyrowiku k.Zdzieszowic przebiegała terenową trasa 3km biegu 12km roweru 3km biegu 12km roweru i 3km biegu. W debiucie, gdyz to pierwszy raz startowalem w duathlonie gdzie terenowa jazda rowerem mtb połączona jest z bieganiem stylem anglosaskim zająłem 2 m-ce ze stratą 16sek i 8set/sek do zwyciescy którym okazal sie gosc wielokrotnie startujacy w zawodach typu IronMan. Start w tej imprezie traktowal jako kontrolny udział przed startem na Hawajach. Mój czas na 33km trasie (w sumie 9km biegu 24 roweru)to 1g58min34sek7set/sek. Nad zwycięzcą miałem po pierwszym biegu blisko minutową przewage która roztrwoniłem na przepaku zmieniajac buty biegowe na spd, był to błąd gdyz chcac sie scigac o zwyciestwo nie ma czasu na starte chocby sekundy! dlatego kolejne 3km razy dwa pobieglem w spd-kach mocno odbijajc sobie srodstopie ale czym jest ten bol gdy biegnąc czujesz zapach pudła:) heh... Poniżej...:) mój mały mistrzuniu:)

ps. znalezione w sieci + wyniki
"Nietypowy duathlon w miejscowości Żyrowa"
wyniki

Częstochowska ekipa na duathlon w Żyrowiku © damzac


Żyrowik 2011 © damzac


Żyrowik 2011 © damzac


2 m-ce w CrossDuathlon o Puchar Marszałka Województwa Opolskiego 2011 © damzac


mój mały Piotruś © damzac




  • DST 56.12km
  • Teren 50.00km
  • Sprzęt KTM Ultra Ride
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świętokrzyska Liga Rowerowa - Kielce

Niedziela, 13 września 2009 · dodano: 13.09.2009 | Komentarze 2

Świętokrzyska Liga Rowerowa - Kielce Maraton Finał
mimo slabego sezonu rowerowego, wrescie udalo mi sie stanąć na linii startu w maratonie, alternatywnej do Powerade i MIO -Świetokrzyskiej Lidze Rowerowej w finalowym etapie w Kielcach, byly dwa dystane 30km i 62km, wybralem oczywiscie ten drugi, rzeczywisty dystans okazal sie krotszy, ciekawa trasa, swietna organizacja, jednym slowem polecam... tylko wynikiem sie nie pochwale:) widac jak jezdze w tym roku to i miejsce niegodne rozpisywania sie... moze kiedys uda sie wrocic do Swoich... a pokim co to marze o dobiciu do calego tysiaca w tym roku...;)








  • DST 47.79km
  • Teren 44.00km
  • Czas 04:03
  • VAVG 11.80km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB Powerade Marathon

Sobota, 13 września 2008 · dodano: 14.09.2008 | Komentarze 0

MTB Powerade Marathon Krynica 2008 - Finał!... trochę parafrazując słowa św. Pawła napiszę - w dobrych zawodach pojechałem, wyścig ukończyłem... bo było strasznie zimno... tak przeraźliwie zimno, że prawie "zamarzłem"... Krynica dała mi popalić - w dzień po stan "przed gorączkowy, ból głowy i czuje, że coś mnie rozbiera" ale co tam polipyryna i myk pod kordełke... nie poddam się chorobie- bo wczoraj wygrałem ze samym sobą, ze swoją słabością jaką była walka z zimnem która okazała się dla mnie trudniejsza niż pokonywanie kolejnych wzniesień i zjazdów, "Zimno" z którym nie mogłem sobie dać rady... mówią, że "nie ma złej pogody jest tylko źle przygotowany człowiek" ale miałem założone najcieplejsze ciuszki (kurtka zimowa, ocieplana podkoszulka) a i tak nie dało rady, po prostu mój organizm zareagował obronnie na tak niska temperaturę i nie sposób było próbować przyspieszać, zwalniać i tak było mi zimno... niemal, że zerowa tkanka tłuszczowa to i czemu się dziwić przy prawie zerowej temperaturze...?:) - jadąc słyszałem swój i Współmaratończyków oddech i myślałem o przeszywającym mnie zimnie z którym nie mogłem sobie poradzić i zresztą nie poradziłem od 20km była walka o dojechanie, opuściły mnie siły...totalnie... z dwojga złego to wolę ulewę w Istebnej bo przynajmniej było ciepło!... nienawidzę zimna na rowerze! na szczęście udało się dojechać na metę, gdzie spotykam innych "zamarzniętych na kość maratończyków" po imprezie powrót do domu... półgodzinnych prysznic we wrzątku choć i tak go nie czułem...:) i jak odtajały mi palce ruszyliśmy na wręczenie nagród a po nagrodach w której jeden z częstochowskich bikerzystów zajął 10 miejsce w generalce... Gratuluje Daniel!... "after party"... trzebało się w końcu rozgrzać w tej Krynicy... oj a działo się... Kaiser, Grzegorz Golonko, Joanna Jabłczyńska i inni znani w Polsce "fanatycy rowerów" kilkaset osób w Węgierskiej Górce i przy trunku jeden temat... zgadnijcie jaki?... niestety ja jak zwykle najwczesniej zakończyłem imprezkę - jedno piwko mi wystarczyło i poszedłem spać...ale i tak słyszałem nie którzy się pobawili się ostrzej... po oficjalnym Finale w Krynicy to już koniec sezonu maratonowego w Powerade Mtb Matarhon 2008... startowałem w Głuszycy - defekt i płacz przed Wielką Sową, ulewna Istebna będąc w pełni sił zabrakło klocków i nie pojechałem tak jakbym chciał, no i na koniec Krynica - uraczyła mnie swym zimnem, okropnym zimnem! które.... oj... sobie na długo zapamiętam... wiele przygód i na długo jest co wspominać maratony Grześka są wyjątkowe bo nie należą do łatwych, każdy zapamiętasz, każdy jest walką z Czymś Innym z Czymś Nowym, dzięki temu poznajesz siebie... sezon uważam za Udany bo udało się wystartować i zebrać doświadczenie, w tych maratonach których chciałem, zdobyte doświadczenie w bólach mam nadzieję zaprocentuje w kolejnym sezonie startów, do startów do których ciężko będzie się przygotować ze względu na charakter pracy, ale czy radząc sobie tyle razy nie poradzę sobie i z tym?:)... a Góry? przed Górami chylę czoła swą potęgą uszczęśliwiają człowieka gdyż uczą go Pokory i pozwalają mu znaleźć dystans do samego siebie...
a czytając to zastanawialiście się po co To robić? spróbujcie sami... bo kolarstwo górskie jest czymś fantastycznym, czymś co poczujesz Tylko wjeżdżając rowerem w Góry - Takie Prawdziwe Góry, które zaczynają się na południu Polski a Wyżyna Krakowsko-Częstochowska jest jedynie wstępem do Nich...
Oficjalny czas: 4:05:15.372 160/258 w open, 72/90 M2 - słabo no ale cóż, przynajmniej jest co poprawić;)
ps. mój rowerek ma już przeszło 10000km, którą przebiłem na Jaworzynie 1114 m.n.p.m. podczas maratonu w Krynicy - fajnie co nie?:)

Beskid Sądecki - to w tych Górach rozegra się ostatni z serii Powerade Marathon w tym roku

...no to Finał tego sezonu!

w tle widać miasteczko, i zrazem miejsce startu na rynku w Krynicy Zdrój

...3...2...1...START

z trasy wyścigu... nie znany mi Kolega Maratończyk za mną - pełen luz:D


jakiś 'poisonek' przede mną?



ku słońcu...


nie dogonią mnie...

podjazdy...



a jak podjazd to i zjazdy...

niecałe 5km do mety... przy zjeździe do miasta...

META...!


a po zawodach...kilka zdjęć z Krynicy... - podium


dzień wcześniej podjeżdżaliśmy pod tą małą górkę... jaką jest Parkowa Góra... tym razem podejście... a i przyznaje górka w granichach 900m to mała górka...

nocleg...:) zaznaczam Tani nocleg...

w domu zdrojowym z Pawłem uzupełnianie płynów... tak na marginesie ohydna ta woda;/


krynickie zabytki

rower w lepszym stanie niż po Istebnej...

mapa - przebieg trasy

profil wysokościowy





  • DST 55.86km
  • Teren 52.00km
  • Czas 04:54
  • VAVG 11.40km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTB Powerade Marathon

Niedziela, 10 sierpnia 2008 · dodano: 10.08.2008 | Komentarze 3

MTB Powerade Marathon - Istebna 2008 dystans Mega 60km. Beskid Śląski. Zaczeło się w piątek po godz. 18, Krzysiek, Paweł i Ja, pakujemy nasze rumaki do zielonej nubiry, zapowaidane są deszcze lecz Nas to nie przeraża i ruszamy w kierunku Wisły... ok 21 z minutami jesteśmy na miejscu - Moje Góry. Rejestracja... widząc że w górach padało zmieniam dystans z giga na mega... jak sie później okaże to była bardzo dobra decyzja... sobotni poranek poczatkowo budzi Nas więcej niż dobrą mżawką... zostawiam chłopaków i o 7 śmigam rozejrzeć się po Koniakowie tamże mieliśmy nocleg, robię drobne zakupy na śniadanie i po lekkim posiłku ruszamy z chłopakami na miejsce startu przy amfiteatrze... zaczyna padać coraz bardziej... pierwsi o 10 ruszaja gigowcy my wystartujemy w godzine później... pada coraz mocniej... to już nie jest deszcz to już momentami jest ulewa! mimo to kilkuset śmiałków staje na lini startu i punktualnie o 11 ruszamy! 3...2...1... start! pierwsze 2 km są takie same jak w zeszłym roku lecz później trasa odbija... pada już na całego... uliczkami, szlakiem leją się strumienie wody... niektórzy zawodnicy zaczynają wycofywać się z maratonu a to dopiero 30min jazdy... Góry w takich warunkach okażą się bardzo groźne... początek jade z Pawłem po czym na 5 km musze zdjąć okulary probuje je wycierać ale będąc cały mokry nic to nie pomaga gdyż parują jeszcze bardziej... Paweł trochę mi odjechał i ruszam w pościg za Nim... w międzyczasie ostatni raz na trasie spotkam się z Krzyśkiem... niesamowicie leje... półmetrowe kałuże! trasa staje się niesamowicie niebezpieczna a wyścig bardziej przypomina walkę z samym sobą i siłami natury... jak to mówią "nie ma złej pogody jest tylko żle przygotowany człowiek"... sprzęt na 20km zaczyna szwankować a do mety jeszcze 40km! Pierwsza większa górka zaliczona (Wielki Stożek 978m.n.p.m.) i zaczyna się masakra! zjazdy... ipierwsze ofiary wyścigu ratują GOPR-owcy i Strażacy... dosłownie minutę przede mną chłopak łamię rękę... Istebna jest trasą techniczną a przy takiej ulewie wymaga maksymalnego skupienia... jest ślisko, szybko i niebezpiecznie na zjazdach... zbliżam się do pierwszego bufetu... wjeżdżając na asfaltowo szutrowy zjazd jest zakręt o 90 stopni... rozpędzony do ponad 30km/h próbuje hamować, tylko , że nie mam czym.... brak hamulców! przed sobą mam kilka wystających półmetrowych słupków na milimetry je mijam wpadam na jakiś nasyp lot przez kierownice i miękkie lądowanie u górala pod płotem zbieram sie szybko i dojeżdżam do bufetu... tam przekonuję się jak wielkie miałem szczęście... chłopaka z rozwaloną nogą zabiera karetka! ciśnienie i adrenalina zaczyna być coraz większa... Istebna zbiera żniwo! na bufecie korzystając z pomocy czechów jak i innych osób probuje podciągnąc vbrake-i ... niestety nie mam ze sobą zapasowych... dojeżdża Paweł i razem ruszamy dalej... na początkowym podjeżdzie na Wielką Czantorie(995m.n.p.m.) do końca już się nie spotkamy... deszcz nie daje za wygraną błoto po ośki... scieżki wypłukane... no i zaliczam kolejną glebę... na szybkim singletracku nie opanowuje roweru i kładę się na prawą stronę sunąc 4 metry rower przedemną a ja za nim.... niektóre zjazdy w tych wraunkach są tak niebezpieczne ze musze schodzić z rowerem nie ja jedyny jestem któremu się skończyły hamulce... ludzie tracili nawet tarczówki! znosząc rower z górki znów się poślizgnołem tym razem ja lece pierwszy w dół a rower za mną jak dostałem w korzonki i po głowie to aż k... podskoczyłem...:) mimo wszystko zbieram się i napieram dalej... trasa zaczyna być coraz "przyjemniejsza" jeżeli można to tak nazwać... przy drugim bufecie ustaje padać... czując że jade w środku stawki szybkie opłukanie przerzutek Kroplą Beskidu i co sił w nogach ostatnie 10km do mety... mijam jeszcze kilku zawodników, jednego "biedaka" ratuję batonkiem... najpierw mnie wyprzedza ale później puchnie... do mety coraz bliżej ostatnie 400m przejazd przez rwący strumyk (strumyk to może był przed tymi deszczami, bardziej to przypominało rwącą rzekę) oczywiście chcąc dogonić jeszcze jednego klienta kończę w rzece cały do niej wpadając... dojeżdżam na metę - JESTEM SZCZĘŚLIWY bo jadąc przeszło 40km bez hamulców i na 1 i 3 blacie bo drugi cały starciłem UKOŃCZYŁEM! miejsce 105 na 202 którzy ukończyli MEGA... łącznie wystarowało 450 osób ukończyło 360! w kilkanaście minut po mnie dojeżdźa Paweł cieszymy się jak dzieci... i z niecierpliwością wygłądamy Krzyśka...? Niestety w pół godziny później dociera do Nas smutna informacja, że Krzysiek miał wypadek na trasie maratonu i został przetransportowany do szpitala w Cieszynie... jak się później okazuje pęknięcie miednicy i uszkodzenie panewki... jest nie dobrze... oprócz niego kilkanaście osób na ortopedii z różnymi połamaniami... MASAKRA... to że rowery zniszczone szybko się zrobi i smutku nie przysparza ale niestety kumpel na kilka tygodni w szpitalu:(.... podsumowując startując w Istebnej to trzeba mieć zdrowo na... pod kaskiem decydując się na start na jedenej z najtrudniejszych technicznie tras maratonowych w Polsce przy kilkugodzinnym oberwaniu chmury...:) no ale taki już jestem, że szukam hardcorowych wyzwań... adrenalina uniezaleźnia:D

wskazania licznika: Trip=55.86 (reszta do 60km na nóźkach:)) Time=4:54min Vmax=50km/h Vśr=11.39km/h Oficjalny czas na mecie 05:12:27.871

Poniżej kilka zdjęc przedstawiających trase i zdjęcia uczestników w tym moje z trasy maratonu...

Nasza Ekipa - Wyjazd


przebieg trasy


profil wysokościowy trasy


tuż po starcie


a tak to wyglądało


na takim czymś radziły sobie tylko nobby nici - o jak dobrze że je kupiłem!






nawet zawodowcy mieli problemy...






to nie żart, tak wyglądała połowa trasy!












na takim czymś radziły sobie tylko nobby nic - o jak dobrze że je kupiłem!




Istebna zdobyta po raz drugi!




błotna maseczka...:)


rower nadaje się tylko do serwisu...:(


prawie czyste niebo w Niedziele - domek w którym nocowaliśmy, tanio i bardzo fajni Gospodarze - Koniaków





  • DST 54.45km
  • Teren 49.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

dzień startu. o godz 10.00

Sobota, 14 czerwca 2008 · dodano: 16.06.2008 | Komentarze 0

dzień startu. o godz 10.00 wraz z Marino i setkami innych mountbikerów stoimy na starcie maratonu w Łomnicy (MTB Powerade Marathon Men Europe Głuszyca 2008). Warunki atmosferyczne idealne: po deszczu, nie za ciepło nie za chłodno, samopoczucie dobre. Po starcie dystansu GIGA już po 3km wspinaczka pod 40% podejśćie! Było tak stromo, że jedną ręką trzymałem rower a drugą wspinałem się na górke, ale dałem radę, już dobrze rozgrzany jechaliśmy dalej sudeckimi szlakami. Piękne widoki, fantastyczne singletracki, przejazd Tajemnicznym Podziemnym Miastem Ossówka, po pierwszym "pitstopie" z nowym zapasem izotonika ruszamy na Wielką Sowę. Widać, że organizatorzy wycisneli z Sudetów co najpiękniejsze i najlepsze, co prawda kosztuje to "trochę" wysiłku, ale czując się świetnie jadę dalej... i nagle krach (30km maratonu)...!;( stało się coś co nie miało prawa akurat wtedy wydarzyć się...;( defekt opony, na tyle poważny, że muszę wycofać się z wyścigu... ze łzami w oczach zostaje odwieziony przez Państwo z Trójmiasta - tutaj szeroki ukłon dla Nich, do mety-baza. Podłamany wracam do schroniska, pół roku przygotowań, nadzieje i wszystko na nic...


[źródło: sportograf]




  • DST 136.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 20.92km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pobudka 5 rano, o 6:36 w

Niedziela, 7 października 2007 · dodano: 07.10.2007 | Komentarze 0

Pobudka 5 rano, o 6:36 w pociągu, a o 11 już na starcie, wyścig Cross Country w Kokotku k. Lublinca 27km z czasem 1:30 i 6 miejsce na 24 uczestników w kat. Elite, wyjątkowo dobrze jechało mi się w tych zawodach XC, poza tym zwiedzanie okolic i powrót częściowo niebieskim rowerowym z Lublinca do Cz-wy, w Blachowni spotkanie z Iza i wspólne rowerowanie do granic Cz-wy. No i żeby było miło to moje pierwsze ściganie cross country w życiu.




  • DST 48.00km
  • Teren 46.00km
  • Czas 04:22
  • VAVG 10.99km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Marathon 2007, Maraton

Sobota, 22 września 2007 · dodano: 22.09.2007 | Komentarze 0

Powerade MTB Marathon 2007, Maraton w Istebnej, Dystans Mega, bo na Giga brakło mi czasu... To z kolei mój pierwszy górski maraton... było warto, po prostu nie mam słów żeby to opisać! Niesamowite przeżycie i fizyczne i 'duchowe'. Miejsce może odległe 252 w generalce na coś około 700 uczestników, straszną cenę zapłaciłem w drugiej połowie zawodów... ale najważniejsze to, że wygrywam z własną słabością. Błotniste trasy i 4 gleby, ręce nogi pozdzierane, urwany licznik:) No cóż tylko Góry uczą takiej pokory i dystansu do siebie. Golonko robi najlepsze maratony! Świetna organizacja, kapitalny klimat między uczestnikami, niesamowici kibice. Tego się nie zapomni. No to jak przeżyłem Istebną czas na Głuszyce w 2008...:)




  • DST 190.98km
  • Teren 120.00km
  • Czas 09:15
  • VAVG 20.65km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jura Marathon 2007 Częstochowa

Sobota, 30 czerwca 2007 · dodano: 14.03.2008 | Komentarze 0

Jura Marathon 2007 Częstochowa - Kraków. Trip=190.98km, Vśr=20.64km/h Time 9:15;01, Vmax=65km/h. Tyle pokazał mój licznik, a teraz oficjalne wyniki: 190km w 9g 26min i 22sek, 82 miejsce na 221 w generalce i 49 w kat M2 na 114 sklasyfikowanych. Łącznie wystartowało 249 zawodników z tego 221 ukończyło. Trasa łatwa technicznie, za to długaaa... fajni ludzie, piękna pogoda, super organizacja (2 bufety). W ten dzień tak naprawdę zrobiłem 212km z dojazdami! Życiowy rekord w ciągu jednego dnia, bez spania! Pierwszy mój maraton w życiu, pierwsze jakiekolwiek zawody rowerowe. Plan wspólnej jazdy z Mariuszem częściowo wyszedł - spotykaliśmy się.