Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi damzac z miasteczka Myszków. Mam przejechane 14413.44 kilometrów w tym 3300.38 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.81 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl

Statystyka: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy damzac.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

ambitne (powyzej 150km)

Dystans całkowity:1090.40 km (w terenie 403.50 km; 37.00%)
Czas w ruchu:54:04
Średnia prędkość:20.17 km/h
Maksymalna prędkość:53.00 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:181.73 km i 9h 00m
Więcej statystyk
  • DST 158.81km
  • Teren 3.00km
  • Czas 07:33
  • VAVG 21.03km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt KTM Ultra Ride
  • Aktywność Jazda na rowerze

Orbita 2021

Niedziela, 25 lipca 2021 · dodano: 25.07.2021 | Komentarze 0




  • DST 210.17km
  • Teren 150.00km
  • Czas 10:28
  • VAVG 20.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

[KRAKÓW] Czerwonym Szlakiem

Sobota, 26 lipca 2008 · dodano: 26.07.2008 | Komentarze 2

[KRAKÓW] Czerwonym Szlakiem Orlich Gniazd (w 90%)... drugi raz w tym roku przeszło 200km i niewiele brakło do poprawy życiówki... a tam gdzie się dało unikaliśmy asfaltu wjeżdżając w teren... ale po kolei... wszystko zaczęło się o 3 rano! (jeszcze tak wczesniej nie wstawałem, i do takich poświęceń jestę gotowy - tylko żeby pokręcić rowerem!) o 4 rano PKP Raków i razem z 'nowym' (zapomniałem imię) 4:18 ruszamy w kierunku Krakowa, na Odrzykoniu dogania Nas "zaspany" outisder, kręcimy do Zrębic gdzie wjeżdżamy w teren, a będzie go dziś pod dostatkiem... terenu i błota wspomnę, wcześniej w Biskupicach rozstajemy się z 'nowym' i razem z outsiderem ruszamy w dalszą podróż, pomysł był taki: do Krakowa czerwonym rowerowym orlich gniazd z powrotem do Czewki asfaltem, i może byłoby to możliwe gdyby nie ja:( do Mirowa szło szybko i sprawnie tamże pierwszy dziś postój i zamówiłem sobie kawę, jak sie okazało załatwiła mnie na cacy, z racji tego ze nie pijam kawy (mogłbym wymienić i policzyć na jedenj ręce gdzie i kiedy), to pierwszą w tym roku postanowiłem wypić właśnie tam, po niecałych 30 min ból głowy i zbierało mnie na "wymioty" męczyło mnie tak silnie, że w akcie desperacji dojeżdżając do Podzamcza, ukradkiem w krzaczki i dwa paluszki... o szczegółach pozwolicie, że dalej nie napisze... trochę pomogło ale na tyle mnie wymęczyło, że bardzo opadłem z sił... tylko dzięki Outsiderowi dowlokłem się do Krakowa, popołudniem w miarę upływu czasu samopoczucie poprawiło mi się, że w przypływie chwili powiedziałem outsiderowi, "wracamy, dam radę!" ale po konsultacji wycofaliśmy się z tego pomysłu... do Krakowa Szlakiem Orlich Gniazd i powrót asfaltem - jest Mega wyzwaniem, jeszcze nie na moje siły... a kto spróbuje będzie miał olbrzymią satysfakcię, no cóż powrót już pociagiem... nie wziołem aparatu bo wiedziałem, że nie będziemy się dziś "szczypać z jazdą", ludzie widząc Nas nie wiem czemu nie mogli się nadziwić naszemu widokowi...? no co! że trochę błotka na twarzy i tu i ówdzie to takie dziwne?... hehe najlepsze było w Krakowie, komentarz pewnego eleganta był na tyle mało sympatyczny, że mieliśmy go ochotę opluć... nie ładnie nie które "Polaczki" zachowują się gdy widzą ludzi ubranych przez Naturę... podsumowując = dzień miło spędzony a najważniejsze z tego wszystkiego to, to "że środowisko kolarzy jest fantastyczne, zawsze można na nich w trudnych chwilach liczyć, co przywraca w wiarę człowieka"... Vmax=65km/h (chyba rekord sezonu, ale czy to takie ważne...)




  • DST 164.78km
  • Teren 40.00km
  • Czas 08:56
  • VAVG 18.45km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

spać w niedziele dłużej jak

Niedziela, 25 maja 2008 · dodano: 26.05.2008 | Komentarze 0

spać w niedziele dłużej jak do 4:30 rano nie można gdy przed nami wycieczka z Panem Siwińskim na dodatek w gronie Forumowiczów Częstochowskich Rowerzystów, tak więc już o 5:35 w składzie: Jurczyk, STi i ja ruszamy w 60km dojazd, przez Blachownie, Herby, Kochcice, Pawonków do miejsca startu punkt 8.00 rano - Pludry (to już woj. opolskie). Tam dołączenie do grupy kilkudziesięciu niedzielnych rowerzystów. [Przywitanie z Magnumem jeden drugiego w końcu poznał bo nie w kasku bywało różnie...:)] Tak więc na kilka godzin pod przewodnictwem Pana Andrzeja ruszamy zwiedzając okolice, Kolonowskich, Dobrodzień-ia gdzie na rynku w Dobrodzień-iu odłączamy sie po przejechaniu ok 35km i ruszamy w kierunku Pawełek, sprawdzamy czy oby kwitną rododendrony w rezerwacie Brzoza (jeszcze nie kwitną) i dalej na Taninę, chwila wytchnienia na "złocisty trunek" u Jurczyka i Podążając Parkiem Krajobrazowym Lasów nad Górną Wartą dojeżdżamy do Blachowni, a tam szanty... muzyka jeszcze w uszach gra gdy ok 18:20 rozstajemy się w Częstochowie, zadowolony dojeżdżając do domku po dniu pełnych wrażeń odkrytych nowych miejsc: kościółków, kapliczek, rezerwatów, po obcowaniu z bocianami i w miłym towarzystwie "kończę" do początku lipca całodniowe wycieczki, bo przede mną dwa "ciekawe" maratony Głuszyca i Jura tuz tuż...

żółte pola

Dolina Małej Panwi

oddziaływanie lasów:

stara pompa wodna do ciuchć - perełka w Myślinie

bociek

Pawełki



Tanina

Lasy Nad Górną Wartą


kwitnące rododendrony - pomink przyrody

The end...




  • DST 163.82km
  • Teren 0.50km
  • Czas 07:07
  • VAVG 23.02km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

KRAKÓW 2008 po raz pierwszy...

Sobota, 10 maja 2008 · dodano: 11.05.2008 | Komentarze 5

KRAKÓW 2008 po raz pierwszy... miało być góra do Podzamcza, przez Siewierz, Pustynie Błędowską i z powrotem do Cz-wy... a dojechaliśmy do Krakowa... mówią, że "kto wcześnie wstaje temu Pan Bóg kilometrów dodaje", pobudka 4.00 rano a niczym świt już przed 5 stoję na zewnątrz domu przecierając oczy ze snu, dojeżdżam w umówione miejsce na spotkanie z Magnumem i ruszamy w kierunku wychodzącego zza horyzontu słońca... asfaltem do Poraja ze średnią ponad 30km/h sporo przed 6 przejeżdżamy koło zbiornika, który o tej porze jest kapitalnie zamglony, pierwszy postój w Żarkach i tam... nie namyślając się długo podejmujemy decyzję, że mała korekta planów przez Olkusz i Ojcowski Park Narodowy na Kraków...? Why not? (człowiek z rana to bardziej twórczy i przy okazji wpadliśmy na szalony pomysł o którym przeczytacie już wkrótce) szybko mijamy Myszków, objeżdżamy Zawiercie i kolejny postój na ciepłą herbatkę w Olkuszu, tego dnia towarzyszy nam świetne samopoczucie więc tempa nie zwalniamy i stamtąd kierujemy się na Skałę gdzie dopiero ok g. 10.00 spotykamy pierwszego tego dnia rowerzystę... pozdrawiamy się i wjeżdżamy w obszar Ojcowskiego Parku Narodowego, o 11 jesteśmy już w Krakowie chwilę później na Starym Rynku, zdążyliśmy jeszcze na baardzo spokojnie zjeść kebaba po to, żeby odsłuchać hejnału, a w tym czasie wykonać parę telefonów i sms-ów do zaprzyjaźnionych osób. Tutaj pozdrawiam dziewczyne Magnuma za miły komentarz na temat naszej wycieczki:) powrotny pociąg ok. 15 więc zajrzeliśmy jeszcze na Wawel i pojeździliśmy wzdłuż Wisły, odpoczynek wraz z setką innych Krakusów na błoniach przy Szeratonie i dalej w pociąg z przesiadką w Katowicach chwilę po godz. 18 w Częstochowie. Dane wyjazdu: do Krakowa wjechaliśmy ze Vśr=27km/h, i nowy rekord tego roku Vmax=67km/h. Jakoś szybko ten dzień minął. Samopoczucie tak dobre, że noga zapodać mogłaby nodze jeszcze sporo...

okolice Olkusza, tuż przed najszybszym tego dnia zjazdem...

już w Pieskowej Skale

Maczuga Herkulesa

w tle Zamek w Pieskowej Skale

Hejnał na Starym Rynku - Kościół Mariacki

hmm... darmowe paliwo:)

inny niż wszystkie...

Wawel

Wawel

rowerowa Wisłostrada

odpoczynek

powrót pociągiem i przesiadka w Katowicach

Magnumowy bananowy mix




  • DST 201.84km
  • Teren 90.00km
  • Czas 10:45
  • VAVG 18.78km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

...od wtorku myślałem o niedzieli,

Niedziela, 6 kwietnia 2008 · dodano: 06.04.2008 | Komentarze 2

...od wtorku myślałem o niedzieli, a ten dzień miał wyglądać trochę inaczej, pobudka godz 4 o 5.10 już na stacji i 5.18 w pociąg do Krakowa, a dalej zwiedzamy z ekipą Forumowiczów Wadowice i z powrotem rowerem do Cz-wy, no i prawie wyszło... o 4.50 wyjechałem na stację, 5.08 bylem na Częstochowa Osobowa, tam lekkie rozczarowanie nikogo z Forumowiczów nie było, jednych wiedziałem, że nie przyjadą innych odstraszyły chyba mokre drogi z rana, dlaczego one były mokre nie wiem ale na pewno jak wyjezdzałem nie padało poprostu były mokre, ps. mówiłem że nie będzie padać? no i nie padało cały dzień... więc spokojnie można było jechać. no ale nie ma czego żałować...Niestety nie wsiadłem w pociąg brak mapy a z Krakowa orientuje sie tylko jak dojechać na czerwony rowerowy i dalej do Cz-wy a ponieważ wycieczka takowa jest dopiero w planach postanowilem sobie odpuscic - Kraków... gdy pociąg odjechał przystanołem na murku obok naszych rodzimych śpiących pijaczków i spoglądając na nich zastanawiałem sie co dalej robić, wracać do domu po tym jak wstałem o 4 rano? (ledwo mi to przez "kask" przechodziło, a co powiedzą w domu? na pewno śmiech...) a może jechać dalej? a jesli tak to gdzie? mial to być długi rowerowy dzień a krótkie-bezsensowne kręcenie się nie ma sensu, więc przypomniały mi się relacje z prasy i tv o Górze Birów i tamże rekonstrukcji tamtejszego grodu obronnego przy okazji dawno nie byłem już w Morsku i Ogrodziencu, no więc ciemną nocą postanowiłem ruszyć gdy wjeżdzałem na Kręciwilk pierwsze co mnie "uderzyło" to niesamowita cisza bez samochodów bez ludzi, i ten szalony koncert budzących się ptaków a koncertowały tylko dla mnie aż do samego Złotego Potoku (nie to żeby później przestały ale nie było to tak słyszalne, momentami wśród zgiełku ludzi i samochodów, mówie wam jak fajnie się jedzie 3 godziny tak blisko a jednak z dala od cywilizacji), wczesniej ok 6 byłem w Olsztynie starą utartą scieżką, zupełna cisza, pierwszy spotkany samochod to podmiejski autobus kierowca jechal tak jakby jeszcze sie nie obudził... słońce zaczyna wschodzić znad zamku... towarzysząca mi cisza i świeżość powietrza trwały przez kolejne kilometry, po drodze spotykam sarny, wiewiórki, zające, łowne ptaki, sowe i cały inny leśny zwierzyniec który się budził aż do czasu Wjazdu do Złotego Potoku i ciut dalej..., słoneczko coraz wyżej i smielej zaczyna przedzierać się nad horyzontem...a w ciągłej leśnej mgle nogi same dawały, jakżeż tu dalej nie jechać... Wczoraj byłem gościem przyrody która przytulała mnie jak "matka" i dodawając radości w tej "samotności długodystansowca" pozwalała cieszyć się beztroską "dziecinnością jazdy", ok 9 wjeżdżam do Mirowa, przejezdzając przez Bobolice ta sama przyroda tylko bardziej udomowiona w postaci psa nieźle mnie wystraszyla, wyobraźcie sobie: jade... rozmarzony delektuje sie swiezymi wiosennymi podmuchami wiatru i otaczającymi mnie widokami a tu z za tylniego koła wyskakuje mi wilczór czając się na moje kostki, moje Hrmax w tym momencie osiągneło maksimum... i szybko sie obudziłem z "porannego snu rowerzysty" bo to z psami o tej porze jeszcze nie miał być koniec... za jakies 5km znow stoczyłem na szczescie zwycieski wyscig z wilczurkiem... uff rozgrzalem sie...a były jeszcze dwa szczekliwe pieski, ale to już pikuś:)... w Mirowie pokrazylem troche po okolicach m.in Włodowice, Zdów (musze to sprawdzic na mapie) i dalej ruszyłem na Morsko ok 11 sniadanie na górce słońce miło przygrzewało plecy, zasłuzony odpoczynek po wspinaczce czerwonym a kazdy wie jak sie tam wjezdza... tam tez piewszy raz w tym roku widze mrówki!:) wracam na czerwony rowerowy i ruszam na Ogrodzeniec zostało jakies 15km... wieje coraz mocniej... dojeżdżając do Zamku rozgladam sie za jakas "paszarnią" nie widze nic bezpiecznego gdzie mozna zostawic rower to zwiedzam okolice a głodowi mówie "poczekaj chwile"... przygladam sie powstalemu tam parkowi linowemu i szalejącym nad ziemią ludziom, myśle sobie trzeba kiedyś tego spróbować, bo naprawde fajne...( http://www.adrenalinapark.pl/ cena ok 25zł) po krótkiej rozmowie z szefem parku gdy już wszystko wiedziałem, wypatrujac Górę Birów ruszam w jej kierunku, gdy dojezdzam cykam pare fotek uwaznie sie przygladam... i uwazam ze jezeli to ladnie wykoncza moze byc ciekawą atrakcją turystyczną... mówie krytykantom - bedzie sie podobac tylko musza wykonczyc!... głód wygrywa i wracam pod zamek, wybieram pierwszą lepszą karczmę "Jurajska Karczma" (www.karczmajurajska.com) lekkim i bezpardonowym krokiem przybłocony i spocony wchodze z rowerem do srodka, gdzie ludzie elegancko ubrani - jacyś turyści spoglądają na mnie z uśmiechem... pani z obsługi mówię, że "chce zjeść" ale rower musze miec na oku... jakże inaczej miło i chętnie mi pomaga, zapewniając najważniejszemu tutaj bohaterowi godne i bezpieczne miejsce... uspokojony mogę spocząć przy stole... godzinny odpoczynek wykorzystuje na uzupełnienie energii, kwaśnica + pieczone ziemniaki z rybką i surówką... no i w sumie moge wracać... ok 13 wyjeżdzam z Ogrodzienca, trasa powrotna od Podzamcza az do Złotego Potoku wyłacznie czewronym rowerowym... w Złotym tankuje tonica i rura Aleją Klonową, nie moglo jej zabraknąć, przez Zrębice, Olsztyn, Skrajnicę, do Częstochowy... jeszcze... na Odrzykoniu na trasie rowerowej spotykam Magnuma - pozdrawiamy sie i jestem już w mieście... ok 18 na wpół martwy wracam do domu, wchodząc po schodach zastanawiałem sie co ja taki zmęczony? gdy spojrzałem na zegarek lekko ponad 200km i przeszło 10godz 45min spędzonych na siodełku... z ledwością kąpie się, zjadam podwieczorny rosołek i słodko zasypiam... to był długi dzień... taki jak miał być... no i bardzo udany:)...dodam jeszcze że z Biskupic Vmax=62km/h, Vs=18.74 Time=10g45min i Dyst=201,48km. Resztę zdjęć można zobaczyć na http://damzac.fotosik.pl/albumy/408022.html
mała inspiracja + poranek:

wschód słońca:

asfaltową drogą o poranku:

leśna dróżka:




  • DST 190.98km
  • Teren 120.00km
  • Czas 09:15
  • VAVG 20.65km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jura Marathon 2007 Częstochowa

Sobota, 30 czerwca 2007 · dodano: 14.03.2008 | Komentarze 0

Jura Marathon 2007 Częstochowa - Kraków. Trip=190.98km, Vśr=20.64km/h Time 9:15;01, Vmax=65km/h. Tyle pokazał mój licznik, a teraz oficjalne wyniki: 190km w 9g 26min i 22sek, 82 miejsce na 221 w generalce i 49 w kat M2 na 114 sklasyfikowanych. Łącznie wystartowało 249 zawodników z tego 221 ukończyło. Trasa łatwa technicznie, za to długaaa... fajni ludzie, piękna pogoda, super organizacja (2 bufety). W ten dzień tak naprawdę zrobiłem 212km z dojazdami! Życiowy rekord w ciągu jednego dnia, bez spania! Pierwszy mój maraton w życiu, pierwsze jakiekolwiek zawody rowerowe. Plan wspólnej jazdy z Mariuszem częściowo wyszedł - spotykaliśmy się.